piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 11


Gabriel:
Do końca tygodnia czas mijał mi na gadaniu i gotowaniu, więc zbyt dużo nie robiłem. W nocy jednak nie zbyt dobrze zaczęło mi się spać. Fakt iż Aleks leży obok w samych spodniach i do tego czuję jego zapach jak i ciepło bijące od ciała nie był pocieszający, bo bywało, że przez pół nocy leżałem twardy. Modliłem się w duchy, by moje ciało przestało, bo jeszcze nie daj boże to zauważy.. Nie pocieszało mnie także, że gdy moje ciało najchętniej lgnęłoby do niego to on musiał mnie do tego jeszcze kilka razy myć przez moje ręce. Właśnie byłem w wannie i kończył mnie myć, gdy przez przypadek trącił ręką mojego już stojącego członka, a ja spłonąłem czerwienią. On także zaczerwienił się i szybko ulotnił z łazienki. I nagle odechciało mi się z niej wyjść. Boże pewnie teraz myśli, że jestem jakimś napalonym pedałem i tak się wkurzył, że się czerwony zrobił i w tej chwili wypieprza moje rzeczy przez okno. W końcu jednak pozbierałem się i po wytarciu i ubraniu wychyliłem głowę do pokoju. O dziwo Aleks siedział sobie najzwyczajniej na kanapie z magazynem sportowym w ręku. Spojrzałem na niego niepewnie i zacząłem:
-Przepraszam za to, tak mi głupio..- chciałem coś jeszcze powiedzieć właściwie nie wiem co, bo mi przerwał.
-Stary  spoko rozumiem.
-R-Rozumiesz?- zapytałem drżąco, a moje serce zadudniło mocniej o klatkę piersiową.
-No. Rozpiera cię napięcie, a nie masz jak sobie pomóc z powodu obwiązanych rąk. Hehe nie martw się jutro już ci można to zdjąć bo aloes dobrze ci je podreperował. A i pokażę ci odkąd musisz sobie zeszyty przepisywać. Nie było tego dużo, więc nie będziesz miał trudności.
-Uff dzięki.- ucieszyłem się na zmianę tematu i fakt, że nie dowiedział się nic o mojej orientacji.
-W ogóle… Jutro idę z Tamami do kina i wiesz.. nie chcę cię tak tu zostawiać żebyś się nie nudził.. to może zaproś kogoś czy coś? Jakąś dziewczynę, czy kumpla?..
-Spoko.
Jak widać zbyt dużo ogólnie nie rozmawialiśmy. Zazwyczaj każdy miał swój świat i nie przeszkadzaliśmy sobie. Ze względu iż na następny dzień była sobota napisałem Stelli Sms-a żaby wpadła do mnie o 18. Do tego czasu powinienem się uwinąć z zeszytami.
Następnego dnia z rana Aleks zdjął moje opatrunki. Skóra na kostkach ładnie się zrosła i zostały tylko ledwo widoczne ślady. Obiad zrobiłem wcześniej żeby mieć potem więcej czasu. Tak więc po czternastej to już usiadłem przed biurkiem zaczynając od przepisywania matematyki. Zeszło mi do 17:40 i wtedy przypomniałem sobie, że nie powiedziałem przyjaciółce, że nie mieszkam w moim domu. Szybko chwyciłem za telefon i wybrałem jej numer.
=No hej Gabi co jest?
-Gdzie jesteś?
=Właśnie wychodzę z domu, a co?
-Idź do mieszkania Kasuse.
=Co?
-No chodź czekam na ciebie. Pa.
Dwie minuty po  osiemnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół i przywitałem się z przyjaciółką, by po chwili zabrać ją do pokoju.
-Więc teraz łaskawie wyjaśnisz mi co się dzieje?- zapytała zasiadając na kanapie.
Po krótce opowiedziałem jej moją historię omijając szczegóły związane z moją orientacją na tę chwilę.
-A o co pokłóciłeś się z ojcem, że cię walnął?
-O to, że jestem gejem.- wymruczałem zmęczony podpierając się na ręce, by po chwili poderwać się na równe nogi- To znaczy się..
-Gabiiiś!- rzuciła się na mnie ściskając- Noż czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?- mruknęła robiąc usta w dzióbek- No kurde, ale super!- rozdarła się a mi bębenki zadrgały.
-Ale nikomu ani słowa.- zmroziłem ją wzrokiem.
-Ja Stella Furusawa..- oho zapowiada się na przemowę- przysięgam dochować tajemnicy i działać jedynie na korzyść tego tu oto gejątka.
-Ej!- oburzyłem się na określenie ‘gejątko’.
-No już dobrze dobrze mój ty pysiu z kremem. Tak więc powiedz mi.. wpadł ci jakiś przystojniak w oko? Jakiś super kolo, który śni ci się nocami, że rano budzisz się i musisz sobie pomóc rękoczynem?
Na tą wzmiankę od razu pomyślałem o Aleksie. Przecież to on wywołuje u mnie takie reakcje. No ale w końcu nic dziwnego mam te swoje 17 lat i mój organizm domaga się bliskości innej osoby.
-No Gabi?- ponaglała.
-Nie mam nikogo na oku.
-No nie mów tak.. Takie ciacho jak ty i nie wyrywa żadnej dupy?
-Poczekaj chwilę przyniosę sok.
Już po chwili siedzieliśmy ze szklankami w dłoniach. Stella widocznie nad czymś dumała bo patrzyła się w podłogę i kręciła co jakiś czas nosem wykrzywiając brwi na wszystkie strony.
-Nad czym tak dumasz?- zapytałem łapiąc łyka soku.
-Wiem! Sypiasz z Aleksem!- na jej wypowiedź jedyne co zrobiłem to oplułem się sokiem.
-Słucham?!
-No bo zastanawiałam się, gdzie śpisz czy na kanapie czy coś.. A ty zboczuchu o czym pomyślałeś?- wykrzywiła usta w drwiący uśmieszek.
Zarumieniłem się jak dorodne jabłuszko i mruknąłem nie wyraźnie zaklęcie usuwające denerwujące dziewoje chowając się za szklanką. Jednak nie jestem czarodziejem i musiałem słuchać jak ta turlała się i chichotała. Mój telefon rozdzwonił się rozbrzmiewając piosenką An Cafe – Snow Scene. Sięgnąłem po niego i gdy ujrzałem kto dzwoni zdziwiłem się nie mało..

Ayase:
Z Tooru dobrze nam było i się dogadywaliśmy prawie, że w każdej sprawie. Jednak, gdy zbliżały się u niego jakieś testy to odrywał się od tego świata. Był taki wiecznie zmęczony i dziwnie blady. Za wszelką cenę chciałem się dowiedzieć co mu jest, lecz on zbywał to machnięciem ręki mówiąc, że przecież nic mu nie jest. Nie wiem jak to się stało, ale w ciągu trzech dni schudł i to ze skutkiem dobrze widocznym.
-Tooru co ci jest?- naciskałem, gdy jedliśmy obiad.
-Nic takiego.- mruknął po raz kolejny. Po chwili poderwał się na nogi i popędził do łazienki. Usłyszałem, że wymiotował, więc popędziłem za nim. Przykucnąłem przy nim trzymając jego włosy w górze i odgarniając pojedyncze kosmyki z twarzy.
-Proszę powiedz mi..- wyszeptałem wilgotnym głosem na co on tylko pokręcił głową i ponownie opróżnił żołądek. Zostawiłem go tam i poszedłem do kuchni rozglądając się czy może zjadł coś nieświeżego. Obszedłem także pół domu, aż w sypialni trafiłem na trop. W szufladzie biurka było jakby podwójne dno. Zajrzałem, więc pod warstwę dykty i ujrzałem nic innego jak narkotyki. Pełno foliowych torebeczek z różnymi ziołami. Tego było za wiele. Wziąłem w garść zawartość szuflady i poszedłem do łazienki. Aida pół przytomny opierał się o pralkę. Zacząłem otwierać i wysypywać wszystko do sedesu.
-Nie rób tego! Nie dam sobie bez tego rady!- przeraził się próbując doczołgać i mi przerwać. Wkrótce wszystko zniknęło w kanalizacji.
-Czemu to kurwa zrobiłeś? Wiesz ile ja się namęczyłem żeby je zdobyć, kurwa?!- wrzeszczał na mnie.
-Tak?! To ci potrzebne?! Chcesz się zaćpać?! O nie tak dobrze to nie będzie! Zbieraj się!- szarpnąłem nim z w górę i dociągnąłem do salony, gdzie usadziłem go na kanapie. Wykręciłem numer na taksówkę.
-I po chuj dzwoniłeś po taksówkę?- zapytał patrząc na mnie nieprzytomnie przekrwionymi oczami.
-Jedziesz do szpitala ćpunie.- warknąłem.
Chyba i tak mnie nie zrozumiał. Po pół godzinie byliśmy w szpitalu. Doktor zbadał go i pobrał próbkę krwi, a samego Tooru kazał pielęgniarką ułożyć go w sali 107 na trzecim piętrze. Doktor zaprosił mnie do swojego ga
binetu. 
-Nie będę owijał w bawełnę, jest źle.- spojrzał mi uważnie w oczy- Pański przyjaciel jest świeżym narkomanem, lecz od razu przesadził w dawką. Pozbędziemy się z jego organizmy narkotyków i nic więcej nie możemy zrobić.. Nie mamy pewności, że wpadł w nałóg.. Wiemy tylko, że przez ostatnie kilka dni je zażywał..
-Dobrze doktorze.. A.. jeżeli zaczęłoby się to powtarzać?- zapytałem niepewnie.
-Z takimi dawkami jak on zażywa to cóż.. długo nie pociągnie.
-Dziękuję za pomoc. Dowidzenia.- wyszeptałem i skierowałem się do sali 107.
Na łóżku leżał blady z sińcami pod oczami Aida. Wyglądał jak trup. Siedząc przy nim wykonałem telefon do Gabiego by poinformować go o sytuacji. Chciał do mnie przyjść i posiedzieć ze mną przy Tooru, ale poprosiłem o chwilę dla siebie. Wszystko tak szybko się dzieje.. Aida to świetny chłopak tylko.. nie radzi sobie z niektórymi rzeczami. Miał problemy z nauką i brał.. Przynajmniej do takich wniosków doszedłem. Miał problemy, a ja nie zauważyłem. Po raz kolejny okazałem się bezużytecznym chłopakiem…
Siedziałem tam do 22:00 jednak potem pielęgniarka kazała mi iść do domu się wyspać i coś zjeść. Doczłapałem smętnie do mojego mieszkania. Otworzyłem drzwi mozolnym ruchem i poszedłem od razu do sypialni padając na łóżko. Zmęczony myślami jak i sytuacją z mim chłopakiem w mgnieniu oka odpłynąłem. Śnił mi się koszmar. Tooru miał zapadnięte oczu, kruche ręce, był jak obłąkany.. Wypominał mi, że jestem egoistą, że nie zauważyłem co się z nim dzieje i doprowadziłem go do stanu wręcz śmiertelnego.
Obudziłem się nad ranem zalany potem. Przypominając sobie sen rozpłakałem się z własnej bezsilności..


__________________________________________________________

wiecie, że dzisiaj jest dzień blogów? xd ja nie wiedziałam ale czytanie pierdół takich jak bravo i popcorn robi swoje xd ludu byłam dzisiaj u lekarza! i wiecie co? w poniedziałek ominie mnie rozpoczęcie roku szkolnego ze względu iż idę na badanie tarczycy .. eh jak coś to umrę xd nie no świry... chyba xdd

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 10


Gabriel:
-Ano.. Kurde stary słuchaj to dosyć yyy krępujące i w ogóle, ale beze mnie z tymi rękoma nie dasz sobie rady i ten.. będę musiał pomóc ci się umyć.- oznajmił.
-Yy..- przełknąłem ślinę- Ten.. jakoś sobie sam poradzę..
-Wierzysz w to? Całe ręce masz zabandażowane, a odwinięcie nie wchodzi w grę..  No kurde wiem, że to dla ciebie niekomfortowa sytuacja dla mnie tym bardziej, ale jakbyś nie walił łapami jak szalony to byśmy nie musieli z tym się babrać.. No to ten.. Idziemy?
Przytaknąłem niepewnie głową biorąc z torby bokserki i dużą bluzkę. Poszliśmy do łazienki. W ziemi była spora wanna, która była po prawej stronie. Po lewo duże lustro, zlew i szafki. Dalej drzwi z foliowymi rurkami zasłaniające małe pomieszczenie z toaletą. Czerwono włosy schylił się do wanny, zatkał odpływ i zaczął nalewać wodę z pomarańczowym olejkiem, który poznałem po zapachu. W końcu wanna była napełniona.
-To ten ja się odwrócę  a ty się rozbierz i wejdź tylko nie zamącz bandaży.- mruknął odwracając się, a ja szybko ściągnąłem z siebie ciuchy i zamoczyłem się w wodzie.
-Ym no już.- mruknąłem.
Odwrócił się w moją stronę przysiadając na płytkach. Chwycił gąbkę i zamydlił ją. Odwróciłem się tyłem do niego by umył mi plecy. Poczułem jak gąbka masuje moje plecy. Gdy przez przypadek jego palce musnęły moją skórę przeszedł mnie dreszcz. Potem odwróciłem się do niego przodem, a on zaczął myć moją pierś. Najgorszą torturą było jak przejeżdżał po moich sutkach, a ja czułem, że zaczynam się podniecać. Uniósł za kostkę jedną moją nogę i zaczął ją myć, aż do uda. To samo zrobił z drugą. Na końcu wmasował szampon w moje włosy i spłukał.
-Dzięki.. Dalej sobie poradzę.- mruknąłem chcąc, by wyszedł żeby nie zauważył mojego podniecenia.
-Okej tylko ci dam ręczniki.- z szafki obok zlewu wyjął dwa białe puchate ręczniki jeden duży drugi mały. Położył na płytkach przy dywaniku i wyszedł.
Podparłem się rękoma po bokach wanny i wyczołgałem na dywanik. Chwyciłem mniejszy ręcznik robiąc sobie turban na głowie,  a potem drugim zacząłem się solidnie wycierać. Postałem chwile uspokajająco oddychając i jak poczułem, że mój ‘mały przyjaciel’ też się uspokoił ubrałem się. Ręcznikiem podsuszyłem moje blond kosmyki i wyszedłem do pokoju. Złotooki siedział przy biurku pakując się na jutrzejsze zajęcia.
-Ano tooo.. gdzie mógłbym spać?- zapytałem.
-Oo..zupełnie o tym zapomniałem.- zamyślił się na chwilę- Te dwa pokoje gościnne na dole są w remoncie jeszcze przez jakieś dwa tygodnie… Chyba.. Ojciec nie długo wróci to się go zapytam, a jak nie to śpisz u mnie. Mam spore łóżko, więc chyba nie ma problemu?
-W porządku..- nie w ogóle nie jest w porządku, bo jak powtórzy mi się sen z Kasuse i mi stanie to się chyba spalę ze wstydu.
Po jakiś piętnastu minutach usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do domu. Udaliśmy się na dół. Spotkaliśmy ojca Aleksandra, więc ja postanowiłem, że zrobię kolację i herbatę, a oni usiądą sobie w jadalni i pogadają. Przygotowałem ryż z sosem słodko-kwaśnym i brokułami. Zaparzyłem jeszcze herbatę i zacząłem wszystko zanosić do jadalni. Najpierw porcje dla nich, a potem pojawiłem się ja ze swoją.
-Porozmawiałem z synem i nie mam nic przeciwko byś tu został, ale rzeczywiście musisz z nim dzielić pokój, bo gościnne są w remoncie i trochę to potrwa.- powiedział i spróbował dania- Mmm dobre. Jak będziesz miał jakieś natchnienie to możesz nam czasami gotować.- mrugnął do mnie.
-Oczywiście. Mogę robić przez ten tydzień obiady i kolacje, a od przyszłego tylko kolacje, bo zajęcia będę miał akurat do późna.
-Nie czuj jakiegoś obowiązku co do robienia tego. Jak chcesz to rób, jak nie to nie.- uśmiechnął się przyjaźnie.
Zjedliśmy i pogadaliśmy przy herbatce, by potem rozejść się do pokoi. Położyłem się na jednej połówce łóżka, a Aleks poszedł się wykąpać, by po chwili wrócić w samych spodniach od piżamy.
-Dobranoc.- powiedział i ułożył się wygodnie na poduszce gasząc lampkę.
-Branoc.- mruknąłem sennie, by po chwili odpłynąć w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia obudziłem się przed 10:00. Zarówno Aleks jak i Minako już byli w szkole, więc ja postanowiłem, że może posprzątam na parterze. Chociaż tak jak na razie mogłem się im odpłacić za przygarnięcie. Wyszło na to, że wyczyściłem wszystko i nawet wypastowałem podłogę. Było około 13:00 jak wziąłem trochę moich oszczędności i postanowiłem zrobić zakupy. Po nie całej godzinie wróciłem z dwoma sporymi siatami z jedzeniem. Zdążyłem rozpakować produkty jak do domu wpadła młoda. Zapytała czy może mi pomóc w zrobieniu obiadu. Nie widząc zastrzeżeń pozwoliłem jej i zaczęliśmy myśleć co by tu przygotować biorąc pod uwagę, że przyjdą także Ayase i Tooru. Zdecydowaliśmy się na faszerowane pieczone pomidory. Już nie długo potem w kuchni czuć było przyjemny zapach potrawy. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że chłopaki będą za jakieś dziesięć minut. Ułożyliśmy wszystko ładnie na talerzach i zanieśliśmy do jadalni. Zaledwie chwilę potem usłyszałem jak do domu wrócił Aleks i słyszałem również głosy Ayase i Tooru. Przywołani zapachem przydreptali do nas i spojrzeli łakomie na obiad.
-No hej chłopaki siadajcie i jedzcie.- zaprosiłem ich do stołu. Nie stawiali protestu i zaczęliśmy pałaszować. Później do Minako przyszła koleżanka , więc poszły do ogrodu, a my siedzieliśmy w swoim męskim towarzystwie. Zauważyłem, że nawet jak coś do jedzenia robiłem to nie odczuwałem bólu w rękach, więc bandaże długo nie będą potrzebne. W końcu wyszło na to, że Tooru i Aleks zasiedli w salonie przed konsolą, a z Ayase poszliśmy do pokoju.
-Z tego co słyszałem gołąbeczki nie próżnujecie.- wystawiłem język.
-Z tego co widzę to wy też. Mieszkacie razem, śpicie w jednym łóżku, robisz mu obiadki..Jak stare małżeństwo.- odgryzł się.
-Pff mnie z nim nic nie łączy.
Poprzekomarzaliśmy się jeszcze trochę, ale w końcu zeszliśmy na temat tego co się stało, że jestem właśnie tu. Około 19:00 chłopaki się zmyli.

Ayase:
Wczoraj byliśmy u Gabiego i Aleksa. W szkole znowu zachowywałem się z Tooru czysto koleżeńsko. Na korytarzu byłem świadkiem jak Aleks ponownie zaczął chodzić z Tamami. Cytata blondyna z ilorazem inteligencji na minusie pf.. Po szkole musiałem na chwilkę iść do pokoju nauczycielskiego odnieść magnetofon z sali językowej, iż nauczyciel mnie prosił. W podskokach pognałem przed szkołę mając nadzieję, że mój turkusowooki tam na mnie czeka. Nigdzie go jednak nie widziałem. Po chwili telefon w mojej kieszeni zawibrował i odczytałem od niego wiadomość, która brzmiała:
„Dzisiaj jestem zajęty”
Eh? Żadnego całuska czy coś? No wielkie dzięki, a mieliśmy ten dzień spędzić razem. Do końca dnia nie dostałem od niego żadnej wiadomości i nawet nie zadzwonił, a gdy ja próbowałem to zrobić włączała się poczta. Zirytowany postanowiłem z nim jutro pogadać. Jednak jak się okazało w szkole także go nie było, a po szkole jak byłe w jego mieszkaniu to nikt nie otwierał. Poszedłem do domu starając się powstrzymywać łzy. Wiedziałem, że się ze mnie chciał ponabijać! A teraz ma jeszcze większy ubaw mnie ignorując! A już miałem nadzieję, że coś do mnie czuje, że to chłopak dla mnie. A co? Nagle odechciewa mu się mojego towarzystwa i mnie unika. Sukinsyn!
Przez kolejne dwa dni szkoły go nie widziałem, aż nadszedł weekend. W sobotę rano dostałem od niego wiadomość żebyśmy się spotkali w kawiarence Antiqua o 10:00. Poszedłem tam z obojętnym wyrazem twarzy. Siedział już na miejscu, ale był blady i miał sińce pod oczami. Na ten widok drgnąłem.
-Przepraszam.- powiedział zachrypniętym głosem- Dowiedziałem się, że z babcią Torini jest źle i poleciałem jak najszybciej do niej do Włoch. Starałem się jej pomóc, by wyzdrowiała, ale ona tylko słabła w oczach. W czwartek umarła w śnie, a wczoraj był już pogrzeb. Nie mogłem się z tobą skontaktować, bo rozładował mi się telefon, a nie wziąłem w pośpiechu ładowarki.. Kochanie naprawdę przepraszam. Jest mi tak źle, że babci Torini już nie ma..
-Oh.- przytuliłem go- Już dobrze.
Nie odzywaliśmy się przez jakiś czas. Wiedziałem, że tego potrzebował. Czułego uścisku ukochanej osoby. A pomyśleć, że ja w niego zwątpiłem.. Posiedzieliśmy tam kilkanaście minut i przenieszliśmy do niego do domu. Widziałem, że jest zmęczony, więc położyliśmy się, przytuliłem go do swojego torsu i czuwałem, aż uśnie. Gdy przestał drgać i usłyszałem jego unormowany oddech co oznaczało, że usnął sam przymknąłem powieki. Było mi źle. Tworzyłem histerie wszystko działo się tak szybko.. A tu okazuje się, że spotkało go takie nieszczęście… Byliśmy ze sobą dwa tygodnie, a ja śmiałem zwątpić.. To mnie zabolało.. Ale od teraz nie zwątpię, muszę dać z siebie wszystko, byśmy byli ze sobą jeszcze dłuuugo i o jeden dzień dłużej..


____________________________________________________

gome za takie krótkie i za jednoniowe opuźnienie... ale ja dłuższego napisać nie mogłam bo chorutka jestem i mi mózg fiksuje

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 9


Gabriel:
-Jak się tu znalazłem?
-Zobaczyłem cię płaczącego jak waliłeś jak opętany pięściami w korę na pagórku, a że ja mimo iż to był środek nocy postanowiłem się przejść to byłem tam i podszedłem. Złapałem cię za ramię, a ty momentalnie odpłynąłeś.- wytłumaczył.
Wydarzenia z wczorajszego dnia, wszystkie te słowa ojca… Wszystko to uderzyło we mnie tak nagle.
-Przepraszam, że narobiłem kłopotu.- mruknąłem spuszczając głowę.
-Coś ty. Powiesz mi co się stało?- podjął temat niepewnie.
-Okazało się, że ojciec chce ze mnie zrobić marionetkę do swojej firmy nie zważając na moje zdanie. Ja do tamtego domu nie wrócę.- wyjaśniłem krótko- Mam jakieś oszczędności, więc na kilka dni w hotelu będzie, a potem… Chyba się wyniosę na miasto do wujka.
-Ano nie ma problemu byś tu został… Minako by się ucieszyła i w ogóle..
-Wystarczająco narobiłem kłopotów.. Nie chcę się naprzykrzać i jakby się twoi znajomi dowiedzieli, że się ze mną kolegujesz i do tego mieszkam u ciebie.. Nie chcę byś miał problemy.- tłumaczyłem choć jego propozycja rozbudziła iskierkę szczęścia w okolicach klatki piersiowej.
-Eh… Gabriel nie będziesz się tułał po hotelach i potem poza miastem. Powinieneś skończyć tu szkołę… A jeżeli chodzi o hotel to jak zobaczą, że jesteś niepełnoletni to od razu domyślą się, że zwiałeś z domu i zadzwonią na policję.
-Retyy… I co ja mam zrobić..
-Pomogę ci w wyborze.. Zostajesz tutaj!- wskazał na mnie palcem mrużąc oczy, a na ten widok, aż par schnąłem śmiechem.
-Ym.. A twoi rodzice?
-Ojciec jest spoko i wraca dopiero na kolację, a nie ma go w domu już przed 6 rano. Matka odeszła od nas jakieś 5 lat temu jak Minako miała 2 latka.
-O.. współczuję.
-Nie ma czego. To była puszczalska dziwka i tyle. Stwierdziła, że zmarnowała sobie życie rodząc dwójkę dzieci, a ona chce zrobić karierę. – wywrócił oczami.
-Oh to na serio jakaś dziwna..
-Nom. Aaa właśnie Ayase dzwonił.
-Będę musiał do niego zadzwonić.
-Ok. To ja pójdę do kuchni i z Mini upichcimy coś na obiad, a ty zadzwoń do niego.
Czerwono włosy opuścił pokój, a ja sięgnąłem na szafkę po mój telefon. Jednak po chwili rozmyśliłem się i postanowiłem zadzwonić wieczorem, bo teraz nie miałem siły, by z nim gadać i się tłumaczyć. Do pokoju wpadła siedmiolatka i rzuciła się na łóżko niespodziewanie przytulając do mnie i dostała słowotoku:
-Braciszek powiedział, że zostajesz u nas i że przez ten tydzień nie będziesz szedł do szkoły i będziemy mogli się pobawić, a ja będę ci ciasteczka robiła żebyś szybciej wyzdrowiał. Przygotowałam też aloes, bo braciszek będzie ci robił okłady na rączki. To takie super! Tylko szkoda, że planuje on znowu chodzić z Tamami, wiesz moim zdaniem to taka pusta blondynka, ale braciszkowi się podoba, nie wiem co on w niej widzi. Ale zobaczysz on i tak z nią nie będzie, braciszek kiedyś zmądrzeje i w końcu kopnie ją w tą plastikową pupę i już! Dobrze Gabryś ja idę zobaczyć jak braciszek sobie radzi z gotowaniem!- i z zawrotną prędkością wyskoczyła przed siebie.
Znowu będzie z tą blondyną? Eh nawet jego siostra jest mądrzejsza i widzi jaki z niej pustak. No cóż ja mu mówiłem co o tym sądzę, bo serio dziewczyna imprezuje, ubiera się jak laleczka Barbie, zakłada te kuse spódniczki, dekolt prawie do pępka… Eh nie mogę o niej myśleć, bo aż mi się na mdłości zbiera.
-Gabi zejdź na dół!- usłyszałem dziewczęcy krzyk, więc powoli zwlokłem się z łóżka i podreptałem na dół. Rozglądałem się, aż w końcu trafiłem do jadalni, gdzie czekało na mnie rodzeństwo z posiłkiem. Usiadłem obok siedmiolatki i spojrzałem na to co przygotowali. Jak się okazało przygotowali sporo mojej ulubionej sałatki cezar.
-Mmm moja ulubiona.- mruknąłem czując zapach smażonego kurczaka wraz ze świeżymi warzywami.
-Wiedziałam!- młoda uniosła łapki w górę jakby w geście zwycięstwa.
-Smacznego.- powiedziałem sięgając po sztućce.
-Smacznego.- odpowiedzieli chórem.
Zaczęliśmy jeść. Delikatność potrawy jak i dobrze dobrane przyprawy pieściły moje podniebienie. Musiałem przyznać, że sam tak dobrze bym tego nie urządził mimo iż to tylko sałatka. O dziwo pierwsza zjadła Minako i popędziła z talerzem do kuchni, by po chwili wrócić bez niego i zapytać:
-Pijecie herbatę?- zapytała.
-Nom ja chcę cytrynową, ty?- zapytał czerwono włosy.
-Jeżeli macie to prosiłbym czarną.
-Okej!- mała skocznym krokiem ponownie pognała do kuchni.
-Fajnie masz mają taką siostrę.- mruknąłem uśmiechając się pod nosem.
-Przy innych udaje aniołka, a gdy jesteśmy sami w domu potrafi dać popalić.- zrobił urażoną minę, by po chwili się roześmiać co zrobiłem razem z nim.
Później całą trójką siedzieliśmy w salonie przed telewizorem pijąc herbatę i oglądając lubiany przez Minako japoński serial Hanazakari no Kimitachi-e. Przyznam, że i mi przypadł do gustu humor serialu jak i wątek miłosny chociaż uważam, że główna bohaterka powinna on początku wybrać rudzielca, a nie tego atletę. Nim się obejrzeliśmy dochodziła 19:00. Aleks poszedł naszykować siostrę do spania bo już padała na kanapie, a ja postanowiłem zadzwonić do Ayase. Po kilku sygnałach usłyszałem zasapany głos w słuchawce:
-T-Tak?
-No to ja żyję.
-To dobrze..- usłyszałem westchnienie- yyy wiesz co wpadnę tam do was z Tooru jutro po szkole to pogadamy. Mmm Pa!
-Pa!
Odłożyłem telefon i roześmiałem się. No cóż widzę, że nasze gołąbeczki nie próżnują. Odłożyłem telefon na szafce, a do pokoju wszedł Aleksander.
-Ano.. Kurde stary słuchaj to dosyć yyy krępujące i w ogóle, ale beze mnie z tymi rękoma nie dasz sobie rady i ten.. będę musiał pomóc ci się umyć.- oznajmił.

Ayase:
Po posiłku poszliśmy do jego pokoju, a Tooru zabrał ze sobą z kuchni jakąś tubkę. Nie pytałem co to mimo iż zżerała mnie ciekawość. W pokoju od razu dopadł mnie całując zachłannie. Poruszał wprawnie wargami i językiem, a ja starałem się również nie próżnować. Położył mnie na łóżku wcześniej ściągając ze mnie bluzkę. Zaczął kąsać mnie po szyi, by po chwili zaprzestać a ja poczułem na torsie coś zimnego. Uchyliłem powieki.
-Co to?- zapytałem, gdy on rozprowadzał po moim torsie, sutkach i brzuchu substancję z tubki.
-Mleko w tubce o smaku trrruuskawkowym.-  wymruczał zlizując słodycz z mojego torsu.
Kreślił językiem zawiłe wzory, a ja odczuwałem z tego niewyobrażalną przyjemność i do tego ten zapach truskawek w powietrzu podsycał moje zmysły. Dotarł do moich sutków, na których się zassał jakby oczekiwał, że to z nich zacznie wypływać owe mleko. Wygiąłem się w łuk czując narastające gorąco, które zaczęło schodzić niebezpiecznie w dół. Gdy zlizał wszystko podniósł się wyżej by mnie pocałować. Przyciągnąłem go za kark wpijając się zachłannie w jego usta czując cudowny smak truskawki. Całowaliśmy się namiętnie ocierając biodrami o siebie pokazując partnerowi jak ta zabawa nam się podoba. Zjechał niżej rozpinając mój rozporek. Sprawnym ruchem zrzucił je na podłogę. Zaczął przez materiał bokserek policzkiem pocierać o moją twardą erekcję. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Udało mi się wysapać kilka słów do słuchawki, by powrócić potem do przyjmowania pieszczot. Zsunął moją bieliznę nakreślając zawiłe wzory mlekiem na moim podbrzuszu i penisie. Zimna substancja w tym strategicznym miejscu sprawiła, że drgnąłem wyginając się i jęcząc. Szarowłosy zaczął namiętnie, ale za to powolnie zlizywać wszystko. Wiłem się nie mogąc powstrzymywać jęków. Przez głowę przemknęła mi myśl, że gdy on mnie tak rozpieszcza ja nic nie robię, więc sprawnym ruchem przekręciłem go, by leżał pode mną co go zaskoczyło. Uśmiechnąłem się drapieżnie kąsając go po torsie, sutkach, przed umięśniony brzuch do pępka skąd sunąłem w dół na kępką uroczych włosków. Rozpiąłem klamrę jego paska i do głowy przyszedł mi ciekawy pomysł. Przypiąłem mu nadgarstki do wezgłowia łóżka i ponownie wróciłem do spodni. Odpiąłem guzik, pomocowałem się trochę z rozporkiem i w końcu mogłem ściągnąć z niego zbędny materiał. To co zobaczyłem wywołało wielkiego banana na mojej twarzy. Miał bokserki z supermana! Tak seksownie w nich wyglądał.. Sięgnąłem na gumkę od bielizny ciągnąc w dół, by po chwili przed moją twarzą posiadać jego sporego penisa.
-Ayase..- wyjęczał, gdy przejechałem czubkiem palca po widocznej żyle na męskości.
Niepewnie schyliłem się by polizać główkę, na co on wyprężył się jęcząc rozkosznie. Jeszcze nigdy tego nie robiłem, więc się trochę stresowałem. Zacząłem delikatnie czubkiem języka przesuwać po nabrzmiałym organie. Dźwięki jakie wydawał turkusowooki dodały mi odwagi i pochłonąłem jego penisa w usta. Poruszałem głową rytmicznie w górę i w dół, a on wyginał się i przesuwał dłońmi po pościeli. Jakimś cudem sam odczuwałem przyjemność, gdy czułem na podniebieniu ciepły organ, który zaczął drgać po jakimś czasie. Zachęcony przyśpieszyłem ruchy głowy, by poczuć ciepły płyn obficie napływający do mojego gardła. Połknąłem łapczywie słoną ciecz. Uniosłem się w górę by go pocałować. On chwycił w dłoń mojego drgającego członka i nie trzeba było wiele, abym i ja doszedł.
-Ten deser podobał mi się chyba bardziej od babeczek.- zaśmiałem się wtulając w jego tors.
-Chyba?- mruknął urażonym tonem.
-Bez wątpienia bardziej się podobał.- a niech ma radochę.
-No i to rozumiem.- pocałował mnie w czubek głowy.
Eee pamięta ktoś o czym rozmawiałem jak dzwonił Gabriel. Przez te pieszczoty Tooru mówiłem coś nie wiedząc co.. oj… Nie ważne. Jutro pójdziemy do Kasuse odwiedzić Gabrysia, bo chyba to mieliśmy zrobić.. Aaa mój turkusowooki za bardzo mi zawraca w głowie!  



_______________________________________________________________

pisanie tego rozdzialiku mnie zmęczyło xd czytajcie ludu i komentujcie!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 8


Gabriel:
Niepewnie nacisnąłem klamkę i uchyliłem drzwi. Dobiegł mnie odgłos kłótni rodziców z salonu.
-Ma on za tydzień w niedzielę przyprowadzić porządną dziewczynę na obiad. Jak tylko skończą szkołę chcę wnuka, a Gabriel przejmie moją firmę, a jego żona wychowa dzieciaka i dołączy do prowadzenia firmy.
-Harashi daj spokój on ma dopiero 17 lat, z tego co wiem chce iść na studia.. To jego młodzieńcze lata daj mu się wyszaleć..
-Nie będę rozpieszczał bachora! Nie interesuje mnie co on chce! Dopóki mieszka pod moim dachem będzie robił co mu każę!
Tego już było dla mnie za wiele. Wbiegłem po schodach do siebie i zacząłem pakować wszystkie moje rzeczy do torby. Zaraz przybiegła do mnie mama płacząc i opierając się o framugę drzwi. Jeszcze tylko zahaczyłem o łazienkę po kosmetyczkę i gotowy zszedłem na dół, gdzie po chwili zauważył mnie ojciec. Spojrzał na mnie i moją torbę po czym zapytał:
-A ty szczeniaku dokąd się wybierasz?
-Wynoszę się stąd.- starałem się zachować spokój chociaż serce mi nerwowo drgało i jak kilkadziesiąt minut temu byłem pod wpływem alkoholu tak teraz byłem całkowicie trzeźwy.
-Pff ty to sobie dużo możesz… Skoro słyszałeś tą rozmowę to w niedzielę przyjdź z dziewczyną.
Minąłem go i będąc jakiś metr od niego rzekłem:
-Przykro mi, ale spłodziłeś geja.
Wyszedłem na zewnątrz, lecz on zaraz wyskoczył na mnie uderzając pięścią w mój policzek. Nim zdążył powtórzyć cios z domu obok wybiegł tata Yukiego przytrzymując go co ja wykorzystałem i zbierając torbę z ziemi popędziłem przed siebie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, gdzie miałbym pójść. Nogi poniosły mnie na wzgórze w parku, gdzie osunąłem się na kolana pod drzewem. Z moich oczu zaczęły płynąć słone łzy, a ja zacząłem walić pięściami w korę zdzierając sobie kostki. Nie wiem ile czasu minęło, ale ja cały czas płakałem uderzając niewinne drzewo. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń:
-Gabriel?
Chciałem się odwrócić i zobaczyć kto to, ale zmęczenie, obolały policzek i zakrwawione ręce sprawiły, że momentalnie odpłynąłem.
Słyszałem jakieś głosy jak przez mgłę. Przed otworzeniem oczu udało mi się jako tako dosłyszeć dialog:
-Mała on musi odpoczywać.. Wyjdź.
-Ale przecież i tak śpi!
-Nie drzyj się bo się obudzi, a potrzebuje odpoczynku.
-To mogę jakoś pomóc?
-Nie.
-Braciszku jesteś niedobry!- dziewczęcy głos stał się wilgotny.
-Eh w sumie może rozrobić aloes na te rany na dłoniach, bo trzeba będzie zmieniać opatrunek co jakiś czas.
-Okej!
W pomieszczeniu zapadła cisza. Moje powieki były niesamowicie ciężkie, ale mimo wszystko uparłem się i uchyliłem je.
-G-Gdzie ja jestem?- wymamrotałem jak oślepiło mnie światło.
-U mnie.- odezwał się głos skądś mi bardzo dobrze znany.
-A ty kim jesteś? Anioł?- mamrotałem sennie.
-Mogę być i anioł, ale cię rozczaruję bo to ja Aleksander.
Przeanalizowałem powoli co do mnie powiedział. I dotarło do mnie, że jestem u Aleksa! Momentalnie odzyskałem zdolność widzenia. Rozejrzałem się dookoła. Leżałem na dużym łóżku z baldachimem, pod krwisto czerwoną satynową pościelą. Ściany pokoju były jasne, a na nich pełno plakatów zespołów j-rockowych, koszykarskich i kilka jakiś lasek w wyzywających strojach. Naprzeciwko łóżka czarny regał, gdzie pośrodku była powieszona plazma między kolumnami. Po pokoju porozstawianych parę głośników, drzwi na balkon, czerwona kanapa z czarnym stolikiem, biurko z komputerem itd..
A na łóżku obok siedział nie kto inny jak Aleksander Kasuse we własnej osobie. Powoli podniosłem się do siadu i popatrzyłem na moje dłonie, które teraz były zabandażowane. Momentalnie przypomniałem sobie co się zdarzyło i zakryłem twarz dłońmi. Syknąłem, gdy dotknąłem swojego policzka, na którym zapewne wykwitł duży siniec.
-Nie dotykaj stary. Odpoczywaj. Chce ci się pić, jeść?
-Ehh..- odetchnąłem- Jak możesz to jakąś wodę albo sok.
-Okej zaraz wracam.
Po chwili czerwono włosy pojawił się przy mnie z szklanką soku.
-Dzięki.- wypiłem kilka łyków nawilżając gardło- Jak się tu znalazłem?

Ayase:
Gdy następnego dnia chciałem zadzwonić do Gabiego nie odbierał. Wystraszyłem się, że w drodze powrotnej do domu coś mu się stało. Postanowiłem iść do niego do domu i zobaczyć czy wszystko gra. Tak więc po południu zawitałem w jego progi, a otworzyła mi jego mama.
-Dzień dobry. Jest może Gabriel?
-N-Nie.- powiedziała drżącym głosem- Pokłócił się z ojcem, powiedział, że jest gejem, wziął swoje wszystkie rzeczy i wyszedł.
-Nie wie pani, gdzie może teraz być?
-Przykro mi.- pokręciła przecząco głową.
Zaniepokoiłem się ostro. Co się wczoraj takiego stało? Ta myśl ciągle chodziła mi po głowie. Postanowiłem zadzwonić do Tooru i poprosić o pomoc w poszukiwaniu kumpla.
-Cześć kotek nie przeszkadzam?
=Hej. Ty nigdy nie przeszkadzasz. Coś się stało jakoś dziwnie roztrzęsiony jesteś.
-Gabriel zaginął.
=Jak to zaginął?!
-Nie ważne opowiem ci co się dowiedziałem jak się spotkamy dobra?
=Oczywiście już jadę, gdzie jesteś?
-Pod jego domem.
=Okej podaj adres i za góra dziesięć minut jestem.
Po jakimś czasie Tooru wiedział tyle co i ja i zastanawialiśmy się, gdzie mógł chłopak wyemigrować.
-Może spróbuj jeszcze raz zadzwonić?- zaproponował mój chłopak.
Tak więc ponownie wykręciłem numer blondynka i o dziwo po czterech sygnałach ktoś odebrał.
-No co jest kurwa?! Ile można dzwonić?!- warknął znajomy głos do słuchawki.
-Aleks?- zdziwiłem się.
-Nie, Kopciuszek. No to ja co chcesz?
-Gdzie jest Gabriel?
-U mnie.
-Co mu jest?
-Nic właśnie będę z nim gadał, a ty uwiesiłeś się na tym telefonie jak nie wiem co.
-Poproś go ode mnie by potem oddzwonił.
-No spoko. Na razie.
-Pa.
Poinformowałem chłopaka o przebiegu rozmowy i uspokojeni mogliśmy spędzić razem czas.
-Co robimy?
-Dasz się zaprosić na obiad? Dawno nie gotowałem czegoś lepszego, więc mam okazję.
-Gotujesz?- zdziwiłem się.
-No jasne. Przed tobą stoi mistrz kuchni Aida Tooru we własnej osobie. Nie musisz się kłaniać kochanie ty jesteś od stania przy mym boku w blasku fleszy.- wypinał dumnie klatę szczerząc zęby, a potem wybuchnął wraz ze mną śmiechem. Zapowiadał się ciekawy dzień.
U niego usadził mnie w salonie, a sam pognał do kuchni. Starałem się podglądać jak mu idzie i co gotuje, ale zamykał drzwi prychając złowrogo. Ja za to potruchtałem do jego pokoju uwalając się na brzuchu na łóżku. Z głową na poduszce zacząłem machać nogami nucąc sobie jeden z stworzonych przez nas kawałków. Nie długo potem do moich nozdrzy uderzył piękny zapach jedzenia i do pokoju wkroczył szef kuchni.
-Mmm słodko wypinasz ten zgrabny tyłeczek, ale jedzenie stygnie.
-Okej już idę.- cmoknąłem go w drzwiach i poszliśmy do stołu.
-Mmm cudnie pachnie co to?- zapytałem.
-Ryba z nadzieniem miodowym obsmażana w serze, puszyste ziemniaczki puree z koperkiem i sałatka grecka. W piekarniku już się robi deser.
Otworzyłem usta w szoku. Wydawało mi się, że jedzenie w reklamach może wyglądać jedynie tak rewelacyjnie, ale on chyba nad nimi góruje.
-Boże..- mruknąłem kosztując rewelacyjnego dania- i ty to sam zrobiłeś?
-Mhm. Kiedyś mi się nudziło i odkryłem, że mam smykałkę do gotowania.
-Ah wymarzony facet.- mrugnąłem mu na co on uśmiechnął się i zaczęliśmy konsumować posiłek.
Później okazało się, że deserem są babeczki z nadzieniem z róży. Nazwa wydawała mi się dziwna, ale jak spróbowałem tego wypieku myślałem, że się rozpłynę.
-Mmm ten deser jest pyszny.
-Prawdziwy deser to dopiero potem będzie.- mrugnął do mnie z łobuzerskim uśmiechem na co ja zarumieniłem się jak dorodna piwonia i zjechałem na krześle na co on zaśmiał się perliście…


__________________________________________________________

pisałam to nad jeziorkiem na telefonie siedząc na ławeczce.. a potem w domciu przepisywanie na kompa eh ale mam nadzieję że bardzo nie będziecie marudzić na moje słabe jak na razie pomysły

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 7


Gabriel:

-Yuki.. Będziemy musieli porozmawiać..

-Tak? O czym?- przysiadł obok mnie.

-Bo ja.. Nie jestem taki jak myślisz..

-W sensie jaki?- spojrzał na mnie bez zrozumienia.

-J-Ja.. nie chodzę z dziewczynami na randki..

-Aa wstydzisz się zarywać do dziewczyn tak?

-N-No nie zupełnie..

-To o co chodzi?

-Ja wolę.. w-wolę..

-No wykrztuś to z siebie.

-W-Wolę chłopców.

Yuki wciągnął głośno powietrze przez nos i wypuścił je ciężko ustami. Przeczesał nerwowo swoje różowe kosmyki z szeroko otwartymi oczami. Po chwili uniósł się z posłania i oznajmił słabym głosem:

-Potrzebuję to przemyśleć.- i tak opuścił mój pokój nie dodając nic więcej.

Zakopałem się pod kołdrą skulony. Czy to znaczy, że już koniec naszej przyjaźni? Jest na mnie zły i powie o mojej orientacji rodzicom, którzy powiedzą moim, a ci powieszą mnie za taki jeden narząd do góry nogami z latarni?! Dlaczego ludzie są tacy nietolerancyjni? Wiem, że moi rodzice nie tolerują homoseksualistów. Kiedyś w telewizji leciał film ‘Summer Storm’ to prychali i wysyłali przekleństwa pod adresem twórcy filmu. Ja wolałem się nie wtrącać. Wolałem by byli myśli, że któregoś dnia przyprowadzę do domu piękną dziewczynę, z którą później się ożenię i będę miał gromadkę dzieci. Przykro mi, ale mówię stanowcze NIE! Czekam tylko do ukończenia liceum i wtedy powiem im o sobie i równocześnie tego samego dnia mnie już nie będzie w tym domu, bo się wyniosę, bo zapewne ojciec i tak chciałby mnie wyrzucić, albo i nawet wydziedziczyć. Tak myślałem nad różnymi sprawami, że nie zauważyłem jak zmorzył mnie sen.

Następnego dnia obudziłem się około 11:00. Ze względu, iż była sobota mogłem pozwolić sobie na odrobinę lenistwa. Wyczołgałem się spod pościeli i podreptałem do łazienki. Jak spojrzałem w lustro miałem ochotę wrzasnąć i zapytać się co w naszym świecie robi zombie, ale powstrzymałem się od tego wiedząc, że to jednak ja. Sińce pod oczami, blada twarz i uśmiech wywrócony do góry nogami. Postanowiłem wziąć długą relaksującą kąpiel. Tak więc nalałem wody do wanny i dodałem olejku o zapachu zielonej herbaty. Rozebrałem się i zanurzyłem w rozkosznej pianie. Poleżałem tak jakiś czas, a potem zacząłem się szorować i umyć włosy. Gdy wyszedłem z wanny owinąłem się puszystym ręcznikiem i wróciłem do pokoju. Zasiadłem przed komputerem i popisałem z Ayase na gg. Umówiliśmy się na wieczór do klubu, a ja byłem coraz bardziej ciekaw co chce mi powiedzieć o Tooru. Tak więc do godziny 19:30 miałem czas dla siebie, który nie wiedziałem jak wykorzystać.

Ubrałem się w zwykłe przetarte jeansy i sweter w szerokie niebieskie, białe i czarne pasy. Na dole zjadłem dwa tosty z dżemem truskawkowym i popiłem to sokiem pomarańczowym. Założyłem na nogi granatowe trampki i ruszyłem w stronę parku. Na placu zabaw dzieciaki wesoło bawiły się ze sobą, a ich rodzice siedząc na ławkach gawędzili o swoich pociechach. Przeszedłem do mniej uczęszczanej części parku, gdzie na ławce zobaczyłem jednego przyjaciela Aleksa patrzącego się ze znudzeniem przed siebie i jedzącego czekoladę. Nie było wątpliwości, że to był Kovu Daishi. Zastanawiałem się czy podejść i zagadać czy zostawić tego ponuraka samemu sobie. Jednak po chwili się zdecydowałem.

-Cześć.- powiedziałem i przysiadłem się obok niego- Co tam?

-Nic.- mruknął nawet na mnie nie patrząc.

-Yy aha. Co porabiasz?- spróbowałem ponownie.

-Jem.- kolejne krótkie mruknięcie.

-Zawsze jesteś taki wylewny?- zapytałem ironicznie.

-Pff.- prychnął tylko i wstając z ławki obdarzył mnie pogardliwym spojrzeniem i bez słowa odszedł.

Cóż dziwny człowiek. Postanowiłem zadzwonić do Stelli i się zapytać czy ma czas się spotkać, lecz jak się chwilę później okazało na weekend była u dziadków. Nie mając zbyt wiele do roboty wróciłem do domu po szkicownik i wyszedłem z powrotem na łono natury rysując w ciszy. Zajęcie, które tak lubiłem wciągnęło mnie do tego stopnia, że zajęło mi ten czas do spotkania z Ayase. Wróciłem do domu z serią rysunków i zacząłem się szykować na spotkanie z przyjacielem…



Ayase:

Od pamiętnej soboty chodziłem jak na skrzydłach. Tooru był taki faaajny! Na tygodniu za bardzo nie mieliśmy dla siebie czasu oprócz próby i występu. Ale w sobotę umówiliśmy się do kina na film ‘Yuma’ był to film akcji jak i dramat, więc ludzie nie będą nic podejrzewać.

Ubrałem się w czerwoną bluzkę, a na to czarną marynarkę, do tego moje ulubione jasne palone rurki i czerwone trampki. Umówiliśmy się o 13:00 pod kinem. Ja oczywiście byłem za wcześnie, więc odpaliłem gadu-gadu na moim telefonie i umówiłem się z Gabim na pogaduchy do klubu.

O wyznaczonej godzinie Aida zjawił się zaszczycając mnie od razu radosnym uśmiechem. Kilkanaście minut później siedzieliśmy na tyłach sali z sporym zestawem popcornu, coli, żelków, czekoladowych kuleczek i nachosów. Jak zaczynał się film okazało się, że jesteśmy tylko my i osiem osób siedzących na dole. Podczas filmu szaro włosy objął mnie ramieniem i puścił mi oczko na co ja zarumieniłem się jak spłoszona dziewica, a no tak byłem nią. Za bardzo nie mogłem skupić się na filmie jak Tooru głaskał mnie po udzie, albo miział za uchem, więc z braku laku zajadałem się smakołykami. Po filmie zaprosił mnie do siebie. Usiedliśmy na tarasie z lampkami wina gadając swobodnie i siedząc przytuleni do siebie.

-Mm.. jak mi dobrze.- wymsknęło mi się i jak uświadomiłem sobie, że powiedziałem to na głos po raz kolejny spłonąłem rumieńcem, który próbowałem zakryć strząsając włosy na twarz.

-Nie zakrywaj się.- mruknął odgarniając moje kosmyki- Słodko wyglądasz jak się rumienisz.

Cmoknął mnie najpierw w jeden, a potem drugi policzek. Po chwili przysunął się bliżej i złączył nasze usta na co ja odpowiedziałem ochoczo. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, lecz ja to przerwałem.

-Przepraszam, ale umówiłem się z Gabim na pogaduchy i będę musiał się zbierać bo się spóźnię.

-No jeszcze troszkę, a potem cię podwiozę.- zaproponował.

-Nie mógłbym odmówić.- tak więc całowaliśmy się namiętnie przez jeszcze kilka minut, by potem przerwać tą sielankę i ruszyć w stronę auta. Aida tak jak obiecał podwiózł mnie i to pod sam klub. Na pożegnanie dałem mu całusa w policzek i popędziłem do wnętrza klubu w poszukiwaniu przyjaciela.



Gabriel:

Czekałem przy stoliku niecierpliwie czekając na Mifune. On już ma osiemnastkę, a ja jeszcze nie i mi alkoholu nie sprzedając, więc mógłby się ruszyć. W końcu zauważyłem jak jego postać wkracza żwawo do lokalu i po chwili rozglądania zauważa mnie i po chwili już siedzi obok mnie.

-Hej.

-Cześć. Zasuwaj do baru zamówić mi Drink Aki's Special.

-Okej młody już lecę.

Oddalił się na chwilę, by po chwili wrócić z moim drinkiem, a dla siebie wziął malibu z mlekiem.

-Dobra to opowiadaj!- zawołałem nie mogąc się doczekać zdania relacji.

-Co tu dużo opowiadać? Poszedłem do niego, a on w samym ręczniku na biodrach. Potem się ubrał, ale po jakimś czasie zaczął mnie kusić wiesz truskawki z bitą śmietaną i jadł je w taki seksowny sposób.. I to jeszcze mnie tak podjudzał, a wiesz ja myślałem, że on chce sobie ze mnie żarty porobić, więc od razu łzy w oczach i wyrzucam z siebie żale, a tu niespodziewany zwrot akcji powiedział, że nie chce mnie TYLKO jako kumpla i mnie pocałował! A potem wiesz no ten.. – w tym momencie zarumienił się i zaczął jąkać.

-Seksiliście się?!- wykrzyknąłem zaskoczony.

-Nie!- zaprzeczył od razu- Tylko ten trochę po-popieściliśmy…

-Stary gratuluję! A dzisiaj to co? Widać, że masz nabrzmiałe usta przyznaj się co się robiło co?

-Byliśmy w kinie, obejmował mnie, potem pojechaliśmy do niego i usiedliśmy na tarasie z lampkami wina i było tak dobrze, potem się całowaliśmy długo no i podwiózł mnie tu.- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

-No widzę, że ci się układa. To fajnie.- poklepałem go po ramieniu.

-No teraz tylko ty kogoś wyrwiesz i będzie dobrze… Może…

-Może co?

-No wiesz ja nic nie mówię, ale chyba cię coś ciągnie do Kasuse..

-Wcale nie!- zaprzeczyłem zbyt szybko do tego rumieniąc się.

-Yhm Gabryś nie umiesz kłamać.- pokazał mi język.

Resztę wieczoru spędziliśmy na popijaniu kilku drinków i obgadywaniu barmanów i innych facetów z klubu. Dziewczyn też nie oszczędziliśmy, ale do nich szła głównie krytyka. Jak byłem pod drzwiami domu, do którego doszedłem trochę chwiejnym krokiem miałem złe przeczucia…

_____________________________________________________________

pozdrawiam szanowne czytelniczki! ;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Info! :3

Dzisiaj miała być kolejna notka, ale o godzinie 22 dopiero znalazłam się w domu. Byłam cały dzień poza miastem moim, więc wybaczcie mi, ale nie mam siły pisać rozdzialiku. Jutro na pewno go napiszę i dodam, lecz dzisiaj nie mam siły przebierać rękoma po klawiaturze. 

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 6


Ayase:

W sobotę o godzinie 13:55 stałem pod drzwiami do domu Aidy. Tupałem nerwowo nogą o posadzkę wahając się czy zapukać. W końcu zebrałem się w sobie i zapukałem kilka razy w drzwi. Po chwili usłyszałem kroki i w drzwiach stanął Tooru w samym ręczniku zawiązanym wokół bioder!

-A-Ano cześć.. Mieliśmy dzisiaj pisać piosenkę..- mruknąłem starając się nie patrzeć na jego ciało.

-Hehe wybacz nie wyrobiłem z czasem.- podrapał się zakłopotany po mokrych włosach- Wejdź. Posiedzisz chwilę sam w moim pokoju, a ja się ubiorę ok.?

-Jasne.

Znaleźliśmy się w jego pokoju, w którym górował turkus i czerń. Usiadłem na czarnej kanapie i popatrzyłem co robi szaro włosy. Właśnie schylał się do szafki po jakieś ciuchy przez co krótki ręcznik odsłonił kawałek jego pośladków, a ja mało co nie jęknąłem od tego widoku. Po chwili wyprostował się i uśmiechając się ostatni raz do mnie wyszedł z pokoju. Zapadłem się w kanapę wachlując twarz ręką, by pozbyć się rumieńców. Gdy jako tako ochłonąłem zdążył już wrócić z łazienki teraz ubrany w rozpiętą ciemno szarą koszulę i białe jeansy.

-Jeszcze tylko wezmę potrzebne rzeczy i możemy zaczynać.- zaczął się krzątać po pokoju w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy.

-Już mam!- krzyknął uradowany trzymając w ręku elektroniczny notesik i pióro do niego.

Usiadł obok mnie kładąc wyjęte rzeczy na turkusowym stoliczku.

-Początek zawsze jest trudny, ale potem idzie już z górki- oznajmił.

Zaczęliśmy myśleć nad początkiem co szło nam opornie. Ma chwilę Tooru zniknął w kuchni, by po chwili wrócić z miską truskawek i bitą śmietaną w spreju. A wiecie, że to afrodyzjaki? Gdyby nie to, że on nie jest gejem pomyślałbym, że mnie podjudza.

-Przerwa nam się przyda. Mruknął opryskując owoc bitą śmietaną i koniuszek biorąc do ust. Ten widok wprawił mnie w stan osłupienia.

-M-Możesz tak nie robić?- wyszeptałem.

-Ale jak?- zapytał powtarzając ten gest i mrucząc przy konsumowaniu.  

Poczułem drgnięcie między nogami, a moja twarz wręcz płonęła.

-T-Tooru p-proszę przestań.

Przybliżył się do mnie i spojrzał w oczy z odległości pięciu centymetrów.

-A powiesz mi dlaczego mam przestać.- wyszeptał.

-B-Bo… bo..- jąkałem się.

-Bo?- wyszeptał przy moim uchu owiewając skórę ciepłym oddechem przez co przeszły mnie ciarki.

-Bawi cię to?- zapytałem, a w moich oczach stanęły łzy- Zobaczyłeś, że jestem gejem i postanowiłeś mnie ośmieszyć? Chcesz mi sprawić ból to mi przywal, pójdę do domu się wypłakać, a ty będziesz mieć chorą satysfakcję.- potok słów płynął z moich ust wraz z kolejnymi łzami. Nie zauważyłem, że podczas mojego monologu on mnie przytulił.

-Ayase..- powiedział chwytając mój podbródek i kierując moją twarz naprzeciw swojej- Proszę cię nie płacz. Nie mam zamiaru cię skrzywdzić..

-To po co się tak zachowujesz? Myślałem, że masz mnie za kumpla i mnie lubisz…- wychlipałem.

-A może ja nie chcę cię TYLKO jako kumpla…

Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem przekrwionych oczu, a on niebezpiecznie przybliżył swoją twarz do mojej. Poczułem jego cynamonowy zapach i jak jego usta nakrywają moje. Przeszedł mnie dreszcz, ale niepewnie odpowiedziałem na ów muśnięcie. Językiem rozchylił mi wargi i delikatnie wtargnął do środka. Jęknąłem z doznawanej przyjemności wychodząc mu językiem naprzeciw. Przyciągnął mnie do siebie bardziej chwytając w pasie i wysypał:

-Chodźmy na łóżko.

Uniósł mnie i skierował się w stronę posłania, na którym po chwili leżałem, a on zawisł nade mną całując mnie po szyi, a ja zaplotłem mu dłonie na szyi przyjmują jego pieszczoty. Podwinął mi bluzkę, by po chwili pozbyć się jej całkowicie.

-Tooru, ale ja nie jestem jeszcze gotowy na pełny stosunek…- wyszeptałem uciekając wzrokiem.

Dobrze, dzisiaj się tylko popieścimy…- kontynuował sunięcie ustami wzdłuż mojego ciała. Dotarł do sutków i zaczął je ssać na przemian.

Niekontrolowanie moje biodra unosiły się w górę chcąc się o niego otrzeć. Językiem nakreślił drogę do moich spodni, które już po chwili sprawnie odpiął i zdjął wraz z bielizną odrzucając na bok. Zawstydzony próbowałem się zasłonić na co szaro włosy przytrzymał moje dłonie po bokach głowy.

-Słodki.- uśmiechnął się widząc moje zażenowanie- A teraz patrz na mnie cały czas.

Zsunął się między moje uda i wziął mojego członka między wargi pieszcząc czubek językiem. Nowe przyjemne doznania sprawiły, że wyginałem się i jęczałem jak głupi. Tooru zaczął wkładać sobie mojego penisa głęboko do gardła natomiast ja moje gardło ścierałem od opętańczych krzyków. Nie minęło dużo czasu, aż doszedłem z jego imieniem na ustach. Umęczony padłem na poduszki. Zobaczyłem, że chłopak zaczął się pospiesznie masturbować na co ja poderwałem się i zastąpiłem jego rękę swoją po nie długim czasie i jego doprowadzając do spełnienia. Położyliśmy się obok siebie starając się unormować oddechy. Pierwszy odezwał się Aida:

-Tak naprawdę tą piosenkę napisałem już wcześniej i wystarczy, że kilka razy to przećwiczymy.- wyznał.

-Czyli to dzisiaj był zaplanowane?

-Yhm.. Musiałem w końcu coś zrobić. Od dłuższego czasu mi się podobasz.

-Ty mi też.- uśmiechnąłem się ciepło- Nie boisz się co, by było jakby się Aleks dowiedział o twojej orientacji.

-Szczerze? Nie… Odkąd rzucił Tamami jest łagodniejszy to ta suka robiła z niego nie wiadomo kogo.

-Yhm.- mruknąłem sennie.

-Śpij mały. Chyba możesz zostać do jutra co? Rodzice nie będą mieli nic przeciwko?

-Moja matka nie żyje, a ojciec jest za granicą, więc mieszkam sam, a on tylko kasę mi przysyła.

-O.. Współczuję.

-Nie ma czego. Matka przedawkowała proszki nasenne, więc umarła w spokoju. A ojciec jest dobry tyko zabiegany w interesach. Ogólnie to luz mam tylko czasami jak siedzę w domu to nie mam do kogo gęby otworzyć.- ziewnąłem zakrywając usta dłonią.

-No już, już śpijmy. Dobranoc. – pocałował mnie w czoło.

-Branoc.- wymruczałem i wtuliłem się w jego tors już po chwili wpadając w objęcia Morfeusza.



Gabriel:

W dzień występu mieliśmy sporą tremę. Czołgaliśmy się za kulisami czekając na wywołanie nas. Ja i Aleks mieliśmy na sobie czerwone trampki, czarne spodnie, białe koszule z czerwonym smokiem po jednej stronie z złotym po drugiej co wyglądało jak kombinacja ying-yang. Gdy nadszedł nasz czas odłączyłem się od świata i robiłem to co do mnie należało. Występ poszedł nam znakomicie i nawet dyrektor O’Shea pochwalił mnie i Aleksa i podziękował za taki wkład w życie szkoły, na co my przewróciliśmy oczami. Ayase i Tooru pytali nas czy chcemy iść świętować pierwszy występ, lecz ja miałem spotkanie z facetem z czatu, a Aleks miał jakieś tam swoje sprawy tak, więc rozeszliśmy się do domów około godziny 15:00. Do spotkania miałem dwie godziny, więc mimo wszystko chciałem się jakoś wyszykować. Ubrałem białe rurki, błękitny sweterek, w którym podwinąłem rękawy i do tego niebieskie skórzane vansy. Użyłem perfum playboya i byłem gotów do wyjścia. O 16:55 już siedziałem w wyznaczonym miejscu w kawiarni Antiqua. Zamówiłem sobie latte macchiato i kawałek sernika królewskiego. O tej godzinie akurat nie było ruchu, więc jak punkt siedemnasta usłyszałem, że ktoś wchodzi przez drzwi zasłoniłem się kartą, by dopóki nie będzie chcieć gadać nie poznał mojej płci. 

-Hej.- ktoś usiadł do mojego stolika i to ktoś o znajomym mi głosie. Ręką odchylił kartę, by spojrzeć na mnie i obydwoje w jednej chwili nas zatkało.

-Aleks?!

-Gabriel?!- zdziwiliśmy się obydwaj- Nie to żeby coś, ale umówiłem się przy tym stoliku z Gabrie… Żesz kurde to ty?!

-Ano mówiłem, że możesz się rozczarować.- mruknąłem smętnie popijając kawę.

-Dlaczego podawałeś się za laskę?

-Bo chciałem z jakimś facetem pogadać, ale jakbym powiedział, że jestem chłopakiem to od razu, by było, że jestem gejem, a przecież nie jestem.- kłamałem mu prosto w te złote oczęta.

-Rany ty to na serio nie masz co robić.- zaśmiał się.

-I nie jesteś zły?- zapytałem nie pewnie.

-Trochę się zdziwiłem, że to ty Hehe.

-A ten będziemy jeszcze pisać czyyyy…- zacząłem spoglądając na niego uważnie.

-W zasadzie możemy się spotykać.. Wiesz w sensie ty taki kumpel dobra rada, do wyżalenia się i tak dalej, ale żeby nikt o tym nie wiedział.. Co ty na to?

Przeplatałem myśli między szarymi komórkami zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu miałem unikać Kasuse! A może jak będę z nim więcej czasu przebywał to te dziwne objawy zachwytu jego osobą miną? Cóż można spróbować.

-Stoi!- uścisnęliśmy sobie dłonie.

Wieczór minął nam na gadaniu o różnych pierdołach i na koniec pożegnaliśmy się uściskiem dłoni każdy rozchodząc się w swoją stronę. Gdy wróciłem do domu około 21:30 w salonie paliło się światło. Zajrzałem do środka i zobaczyłem, że państwo Hara wraz z moimi rodzicami wesoło rozmawiają. Nie chcąc przeszkadzać po cichu wymknąłem się do pokoju i padłem na łóżko ściskając poduszkę i śmiejąc się jak głupi i gapiąc w sufit.

-A tobie co tak wesoło? Z randki wróciłeś?- dobiegł mnie głos od strony drzwi, gdzie stał różowowłosy.

-Nie. Z kumplem się spotkałem.- odparłem siadając normalnie.

-Czyli jednak nie żadna laska? A już myślałem Hehe.

No tak moi przyjaciele nadal niewiedzą o mojej orientacji.. Tylko Ayase wie, ale on to drugi gej i nie wiem czemu, ale po chwili znajomości potrafiłem mu otwarcie o sobie powiedzieć. Najtrudniejsze przede mną. Nie mogę wiecznie okłamywać przyjaciół. Spojrzałem na niego poważnie i rzekłem:

-Yuki.. Będziemy musieli porozmawiać..

________________________________________________________________

jak obiecałam tak i jest przebieg ze spotkania Ayase z Tooru jak i spotkanie chłopaków z czatu ;D

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 5


Przez najbliższy tydzień nie działo się nic nadzwyczajnego. Nadeszła środa i właśnie kończyły się zajęcia techniczne. Razem z Aleksem i Tooru opuściliśmy salę. Szli oni trzy metry przede mną, a ja wlokłem się smętnie za nimi starając się mieć z Aleksem jak najmniej kontaktu. Po kilku minutach już byliśmy w sali D6 czekając na Ayase. Jednak długo to nie trwało bo wesoły chłopak wkroczył skocznie na scenę i był gotów do próby. Zastanawiałem się jak mu minęła sobota u Tooru. Obaj dzisiaj byli nadzwyczajnie zadowoleni i przedstawili nam z zapałem swój nowy utwór.
-Wow to było świetne.- klaskałem, a oni zabawnie kłaniali się.
-No nie było źle.-mruknął czerwono włosy chociaż widziałem, że mu się podobało.
-Dzięki. Ej może zatańczycie do tego?- podsunął turkusowooki.
-Eee nie lepiej nie.- mruknąłem- Nie chcę się ośmieszyć moim pokracznym tańcem o ile to co robię to taniec.
-Ha ha no nie mów, na pewno nie jest tak źle. Moglibyśmy napisać wam teraz kroki, a na pojutrze byście się tego nauczyli.
-Wyobrażasz sobie mnie tańczącego i to do tego jeden układ z tym tu?- zapytał z powątpieniem Aleksander wskazując na mnie nie kulturalnie palcem.
-W końcu macie nam pomóc co nie? To jesteście zdani na naszą łaskę lub niełaskę. – wyszczerzył się blondyn.
-Zginiesz marnie.- poruszyłem wargami nie wydając jednak dźwięku, ale blondyn od razu odczytał z moich ust groźbę.
-Okej zaczynajmy!
I tak zaczęła się męczarnia jak grali i śpiewali a nas rozstawiali po scenie jak marionetkami i mówili co mamy w danym momencie robić. Pod koniec próby mieliśmy już cały układ i chłopaki dali nam płytkę ze swoim utworem abyśmy mogli się nauczyć tego układu do piątku. Po pożegnaniu się z muzykami powędrowaliśmy na salę gimnastyczną. Gdy ujrzałem materac, na którym się całowaliśmy w moim śnie na moją twarz wpłynęły soczyste rumieńce. Ze względu, że to miejsce teraz mi się dość ehem oryginalnie kojarzy ja zająłem się sprzątaniem jednej połówki sali, a drugą zajął się Aleks. Jak chciałem opuścić salę złapał mnie za ramię zatrzymując w miejscu. Po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz, a do twarzy uderzyło gorąco. Zlustrował mnie wzrokiem, ale przez chwilę nic nie mówił i dopiero potem się odezwał:
-Jutro po szkole jedziesz ze mną do mnie. Musimy się nauczyć tego całego układu i jeszcze trzeba go zrobić równo. Mnie też się to nie podoba, że będę musiał z tobą współpracować, ale inaczej się nie da. Do jutra.
Minął mnie i ruszył do wyjścia ze szkoły, a ja jeszcze chwilę stałem i analizowałem co on do mnie powiedział. Jak stał tak blisko czułem jego perfumy o zapachu czekolady co oszołomiło mnie i informacje docierały do mnie w zwolnionym tempie. Dopiero jak wychodziłem ze szkoły zdałem sobie sprawę z tego co do mnie powiedział.
-Że jak?!- wydarłem się za co woźna od razu mnie pogoniła za robienie hałasu. Mój plan jeżeli chodzi o trzymanie się daleko od Kasuse musiał poczekać. Muszę się z jakimś chłopakiem umówić, bo przez tego czerwonowłosego kiedyś oszaleję. Nie lubię go, ale jego oczy i jego zapach są obłędne..
Następnego dnia siedziałem na lekcjach i odliczałem godziny i minuty do końca zajęć. Stres mnie zżerał od środka jak myślałem, że to dzisiaj idę prosto do jaskini lwa. Czas leciał nieubłagalnie szybko i nim się obejrzałem stałem przed białym lamborghini należące do czerwonowłosego. W ciszy obydwaj wsiedliśmy do środka i zmierzaliśmy do jego domu. Przyznam, że w jego aucie było wygodnie i miał dobre wyposażenie. Po jakichś piętnastu minutach stanęliśmy pod piętrowym domkiem jednorodzinnym z ogrodem z tyłu.
-Ładnie tu masz.- pochwaliłem wchodząc na posesje.
-Dzięki.
Przekroczyliśmy drzwi domu i znaleźliśmy się w bogato zdobionym przedpokoju. Ściany karmelowe z dużą ilością zawiłych wypukłych wzorów, dębowa połyskująca szafa, półki na buty, nieduża szafeczka, na której stał wyglądający na drogi wazon, a w nim piękne białe lilie. Na podłodze był brązowo złoty dywan prowadzący w stronę schodów na górę.
-Już jestem.- zawołał złotooki, a za chwilę wybiegła do nas Minako w dwóch uroczych kucykach zawiązanych wstążeczką.
-Gabi! Jak fajnie, że przyszedłeś!- przytuliła mnie, a potem zwróciła się do brata- Pobawimy się?
-Wybacz Mini nie dzisiaj. Musimy się nauczyć durnego układu na szkolny pokaz z okazji Dnia Chłopaka.
-O.. no dobrze.- posmutniała- Ale za to jak wy będziecie ćwiczyć to pod koniec przyniosę wam ciasteczka!
-Te twoje?- zapytał Aleks z błyskiem w oku.
-Tak te co sama piekę, ale dopiero jak pokażecie mi idealnie zrobiony układ to dostaniecie nagrodę!
-Okej.
We dwójkę udaliśmy się w stronę drzwi prowadzących do podziemi. Jak się potem okazało miał tam sporą salę taneczną, gdzie całe ściany pokryte były lustrami.
-Wow..- wyszeptałem rozglądając się dookoła.
-Ty się nie zachwycaj tylko bierzmy się do roboty.
Ćwiczyliśmy zawzięcie każdy krok doprowadzając układ do perfekcji. Mi niestety jedno przejście nie wychodziło.
-Gabriel ty ciapo niemowlak by to zrobił.- pierwszy raz wypowiedział moje imię, a moje serce zadrżało. Podszedł do mnie i ustawił się za mną. Swoimi dłońmi pokierował moje ciało i w końcu mi się udało. Zauważyłem, gdzie dotychczas robiłem błąd.
-M-Możesz mnie puścić- wydukałem jak cały czas mnie podtrzymywał.
-Jasne. To teraz wszystko od nowa z muzyką.
Wyszło nam świetnie. Nie dość, że równiuteńko to jeszcze bez żadnych błędów.
-Mini! Dawaj te ciastka jak chcesz zobaczyć mistrzów w akcji.- zawołał, a ja parsknąłem cichutko śmiechem. Po chwili przyszła do nas siedmiolatka ze sporą tacą pełną ciasteczek z miętowo-truskawkowym nadzieniem.
-Masz siedem lat i sama pieczesz?- zapytałem będąc pod wrażeniem.
-Babcia mnie nauczyła, a tatuś kupił taki piekarnik sterowany na głos, więc to dla mnie proste. A teraz nie gadać tylko pokazać mi ten układ.
Tak więc pokazaliśmy naszą cztero godzinną pracę, a Minako była pod wrażaniem. Zaprosiła nas do salonu, gdzie czekała na nas herbata i teraz postawione przez nią ciastka.
-Tak więc nagroda panowie.
Spróbowałem ciastek i były wspaniałe. Chrupaliśmy w milczeniu popijając herbatą.
-Ano jakoś specjalnie się ubieramy do tego?- zapytałem.
-No tak stroje!- pacnął się w czoło- Napisz mi swoje rozmiary bluzki, spodni i numer buta. Do jutra pracownice ojca się uwiną z dwoma strojami.- podał mi notesik i długopis, a ja szybko nabazgrałem potrzebne dane dla nastolatka.
-Bardzo dziękuję na gościnę, lecz na dworze jest już ciemno, a ja powinienem się zbierać, w końcu na jutro muszę być wypoczęty.- powiedziałem wstając i kierując się do przedpokoju po moją torbę.
-Poczekaj podwiozę cię.
-Nie nie trzeba.- zaprzeczyłem od razu.
-Nie gadaj podwiozę cię. Nie dawno też ci się wzięło na samotne spacerki i jakoś zbyt szyb ko do domu nie wróciłeś. Więc cicho i chodź do mojego auta.
-Cześć Minako!- pożegnałem się z dziewczynką i podreptałem grzecznie do auta.
-Podaj mi swój adres.
Po podaniu przeze mnie adresu zapadła cisza. Po dość krótkim czasie samochód zatrzymał się pod moim domem.
-Ym dzięki. Do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.
Wysiadłem pospiesznie z auta i pognałem do domu. Wpadłem do środka i osunąłem się po drzwiach i zagryzłem wargę. Jakbym go tak na pożegnanie pocałował to by było jakby mnie z randki podwoził.. Co ja pieprzę?!  Boję się swym myśli, które niekontrolowanie idą w stronę Kasuse. Zdecydowanie muszę się z kimś umówić.
Wieczorem jak już byłem gotowy do spania wlazłem na czat, ale zapomniałem, że automatycznie zalogowało mnie na nazwę ‘Gabriela’. Od razu napisał do mnie ‘N.W.N.S’.
N.W.N.S: Hej Aniołku czyżbyś była taka zabiegana, że nie miałaś czasu tu zawitać?
G: Tak jakoś wyszło..
N.W.N.S: Od kilku dni czekam tu na ciebie bo mam prośbę.
G: O co chodzi?
N.W.N.S: Spotkajmy się.
G: Nie no po co..
N.W.N.S: Proszę. Chciałbym poznać tą miłą osobę, której się zwierzałem. Nie jestem jakimś zabójcą czy gwałcicielem. Spotkajmy się w centrum handlowym w kawiarni Antiqua przy ostatnim stoliku jutro o 17:00.
G: Ale.. Moja osoba może cię rozczarować.
N.W.N.S: Nie ważne jak wyglądasz jesteś sympatyczną osobą proszę cię przyjdź jutro. Ja zmykam Pa ;*.
G: Pa..
No cóż pójdę na to spotkanie. Facet, albo załamie ręce i sobie pójdzie po nawrzucaniu mi, albo na dodatek przywali mi i tyle. Ja ostrzegałem, ale przecież powiedział, że liczy się charakter. Tak prognoza pogody na piątek dla Gabriela Hattori to: do południa szaleńcze wiatry, a między południem, a wieczorem rozczarowanie innego osobnika pochmurnym niebem.


__________________________________________________________

trochę krócej niż ostatnio, bo jak kończyłam pisać laptop się sprzeciwił i zrobił się niebieski ekranik i musiałam to włączać od nowa i od nowa pisać agrrr ale nie wyrzuciłam kompa przez okno i dotrwałam do napisania po taz kolejny rozdzialiku... od następnego rozdzialiku będzie też perspektywa Ayase i dowiecie się czy coś się działo jak on wraz z Tooru pisali u szarowłosego tekst, czy może przebiegło to czysto koleżeńko ^^ komentujcie bo to mnie napędza do ruszenia swoich szanownych czterech liter do pisania ;) pozdrawiam! ;D